𝗭𝘇𝗮 𝗸𝘂𝗹𝗶𝘀 𝗼𝗳𝗹𝗮𝗸𝘁𝗼𝗿𝘆𝗰𝘇𝗻𝗲𝗴𝗼 𝘀́𝘄𝗶𝗮𝘁𝗮 𝗯𝗼𝘁𝘁𝗮𝗻𝗶𝗰𝘂𝗺
I co?!!!!! i psińco (tak się mówi na Śląsku na porażkę, niepowodzenie), żeby dostaniej nie napisać!
Praca z naturalnymi surowcami w perfumiarstwie naturalnym jest wielką niewiadomą, miał być znój, pot, kurz, niepokój, czerń a co wyszło? przyjemna ballada, po której zostało jakieś tam echo zamysłu! I te ochy i achy przy wąchaniu, nie to było moim zamysłem, miała być trwoga, etos ciężkiej pracy i zatrutego środowiska. Nie, to nie miały być miłe perfumy do noszenia jak usłyszałam, chyba, że na konkretny performers gdzie pozostawałaby dobitna chmura, ciężka i trudna w odbiorze.
Jestem wkurzona i zaskoczona, bo w buteleczce są ciężkie surowce, nie spodziewałam się miłych westchnień, dobrze się historia zapowiadała, po miesiącu dojrzewania się przeistoczyły. I tak to jest, to co na początku może wydawać się dobrym wstępem i na odwrót czas nierzadko przeistacza w coś nieprzewidywalnego, tego się nie ominie, nie oszuka w komponowaniu na naturalnych materiałach, czas jest fundamentalny.
W moim rozczarowaniu nie ugłaskuję złości, chcę żeby była, oglądam stare fotografie, czytam dawne podania, wyobrażam sobie ten trudny czas dla ludzi i środowiska, za moment w tych emocjach i złości siadam do kolejnej próby, muszę to poczuć w sobie, wyobrazić sobie jeszcze bardziej ten czas, obrazy, zapachy, emocje…Frustrujące jest to, że czuję ten zapach w wyobraźni, wiem co chcę osiągnąć, ale nie czuję współpracy z materiałami… z drugiej strony jestem jeszcze bardziej zmobilizowana do pracy
Kto będzie ciekaw to już w czerwcu będzie okazja do powąchania i ocenienia czy odniosłam sukces i udało mi się ujarzmić naturalia czy nie
Monika