Ufff skończyłam obrabiać fiołki
Dobrze jest czasem się wyrwać, zabrać psa, kosze i pojechać w las, w tygodniu to dla mnie rarytas
Dzięki uprzejmości Kasi z "Zaplątanych w zioła" dowiedziałam się gdzie są całe leśne łany fiołków, nazbierałam sporo, za kilka dni jeszcze tam wrócę, bo dla mnie to najlepsza terapia, las, ptaki i rośliny, głowa odpoczywa, na moment mogę oderwać się od obowiązków i doładować baterie.
Na spokojnie również celebruję las, wsłuchuję się w niego, wącham, oglądam i tworzę pachnący program warsztatowy. Miał ruszyć w maju, lecz wokoło nas odeszli nam bliscy ludzie, dochodzimy powoli z dziewczynami do siebie, przyroda nam w tym pomaga i dodaje siły oraz nadziei.
Dzisiaj w lesie było wilgotno, gleba pięknie pachniała, kiedy przyłożysz nos do mokrej ziemi usianej fiołkami poczujesz cudowny zapach, wcale nie słodki, tej delikatności słodyczy musisz się doszukać, pozwolić jej dotrzeć do nozdrzy, w pierwszym momencie wita cię zapach ziemi oraz mokrych, wiejskich pól, tak mi się to dzisiaj skojarzyło. W mokre dni z gleby wydobywa się zapach geosminy, związku, który odpowiada za ziemisty zapach, ten aromat dobrze nam robi, wpływa na nasz dobrostan.
Miło pachnie mi w kuchni, już na schodach czuję delikatny aromat fiołkowych kwiatów, zrobiłam z nich cukier, likier, syrop, próbuję zrobić pachnącą nalewkę, zanurzyłam je w glicerynie, może zrobię maść fiołkową, a jutro dzieci będą zajadać fiołkowe lizaki.
Z liści będzie konkret, jestem szalenie ciekawa jak wyjdzie, mam też nalewkę, barwi skórę na zielono
A Wy co robicie z fiołków?
Monika